sobota, 7 grudnia 2013

I'm sorry... :c

Wybaczcie Ci którzy to czytacie... 
Cóż, czas się przyznać... całą fabułę bloga zgapiłam z louis-younger-sister.blogspot.com. Po prostu wszystko oprócz tego, że Harr została adoptowana, a tak poza tym to jest wszystko co było tam. :c Tylko w innej kolejności zdarzeń.
I co? No nie będę prowadzić opowiadania, które... ukradłam? Tak, to dobre słowo. Które ukradłam komuś innemu. Sorry... nie chciałam. Mówi się trudno.

Pa, pa...

czwartek, 5 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 4

<19 lipca 2012 rok>

"Życie to nie bajka, więc nie oczekuj zbyt wiele."

Obudził mnie nie blask słońca wpadający przez okno, ale mój brat. 
-Wstawaj!- wydarł mi się do ucha. 
-E... jeszcze pięć minutek.- jęknęłam odpychając go od siebie.
-No pospiesz się, za godzinę jedziemy.- oznajmił. Słysząc to szybko podniosłam się do siadu, tak że uderzyłam go ramieniem w głowę.
-Nie zdążę się wyszykować!- wykrzyknęłam i już mnie nie było. Jednak po chwili wróciłam do pokoju gdzie Niall nadal siedział na moim łóżku i masował czoło, w które dostał moim twardym ramieniem. 
Chwyciłam z walizki ubrania, nawet nie spojrzałam jakie i pobiegłam do łazienki.
Co złego to nie ja ♥ / Angel ♥♥Dopiero gdy tam byłam zorientowałam się jakie wzięłam ubrania. Uznałam, że są ładne i pasują do siebie, więc je założyłam. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zegar.
-Czemu nikt mi nie powiedział, że już wpół do pierwszej?- jęknęłam. Harry przechodzący obok wzruszył ramionami. Pobiegłam do pokoju, włożyłam tableta, telefon, słuchawki i chusteczki do torebki po czym powędrowałam do kuchni.
Zobaczyłam talerz z pysznymi kanapkami na stole i pochłonęłam trzy z nich. Chłopcy byli już po śniadaniu. Siedzieli na kanapie i oglądali telewizję. 
-Gotowa?- spytał Liam gdy zobaczył, że wychodzę z kuchni.
-Tak.- odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Ciocia natychmiast przybiegła na miejsce. Mocno przytuliła mnie, a potem poczekała na Nialla, który nie wiadomo gdzie zaginął.
-Idę!- krzyknął po czym wyszedł z mojego pokoju ciągnąc za sobą moje walizki. Ciocia mocno go przytuliła. Reszta chłopców poszła ze swoimi bagażami (zwykłymi torbami) do samochodu. Ja zarzuciłam na ramię swoją torebkę i ostatni raz uścisnęłam ciocię.
-Bądź grzeczna!- rzuciła gdy wyszłam. Chłopcy już siedzieli w samochodzie. Nie było dla mnie miejsca. Liam kierował, Zayn siedział obok niego, a na tylnym siedzeniu cisnęła się pozostała trójka. 
-I gdzie ja mam niby usiąść?- zapytałam z ironią. Mój brat wskazał na swoje kolana.
-No chyba nie...- wymamrotałam.
-Szybciej!- ponaglił mnie Liam. Już bez mówienia usiadłam na moim bracie, a on zapiął nam pasy. 
-A jak będą gliny jechały?- zaniepokoiłam się.
-To się schowasz.- zaśmiał się Zayn. Popatrzałam niepewnie po samochodzie. -"Ciekawe gdzie..."- zamartwiłam się w myślach.

-Nudzi mi się...- jęknęłam po godzinie jazdy. 
-Nie marudź.- uciszył mnie Zayn. Niall zaczął bawić się moimi włosami, a że lubię gdy ktoś robi coś z moimi włosami - nie denerwowałam się na niego.
-"No tak! Przecież zawsze mam w torebce przybory do rysowania! Mądra ja."- pomyślałam po czym wyciągnęłam z torebki szkicownik, ołówek i gumkę.
-Będziesz rysować?- zapytał Louis.
-Tak...
-Narysuj mnie!- poprosił Harry i zrobił głupkowatą pozę. 
-Narysuję cię jak się normalnie ustawisz.- powiedziałam, a on zwyczajnie oparł się o drzwiczki samochodu. Zaczęłam rysować kontur jego twarzy, a potem tors. Najwięcej czasu męczyłam się nad jego włosami.
-Musisz mieć takie loki?- zdenerwowałam się gdy po raz setny zmazałam z kartki jego loczek. 
-Tak.- zaśmiał się. Dalej męczyłam się z jego fryzurą. W końcu udało mi się go całego narysować, ale uznałam, że jakoś tam pusto. Zaczęłam szkicować tło czyli szybę i resztę samochodu.
-Długo jeszcze?- zniecierpliwił się Loczek. 
-Nie.- powiedziałam i pokazałam mu gotowy rysunek. 
-Wow! Jak ty to zrobiłaś!?- powiedzieli jednocześnie Harry i Louis. 
-Magia.- zachichotałam.
-A mnie narysujesz?- zapytał Louis.
-Później... spać mi się chce.- wymamrotałam. Jakimś cudem przekręciłam się na bok. Oparłam głowę na klatce piersiowej mojego brata i zasnęłam. 

-Harr, obudź się.- usłyszałam głos Nialla. 
-C-co jest?- zapytałam zaspana. Przetarłam oczy i spojrzałam na brata.
-Za chwilę będziemy na miejscu.- powiedział głaszcząc mnie po głowie. Spróbowałam się przekręcić, ale mi to nie wyszło.
-Nie kręć się.- skarcił mnie blondyn. -Zaraz mnie całkiem zgnieciesz!- dodał po chwili.
-Nie jestem gruba...- powiedziałam ni z gruszki ni z pietruszki.
-Nie mówię, że jesteś gruba tylko, że zaraz mnie zgnieciesz.- poprawił mnie mój braciszek. Miałam ochotę pokazać mu język, ale znam go zaledwie jeden dzień, więc nie.
Już po chwili samochód zaczął się zatrzymywać, a ja zobaczyłam piękny, duży dom. Wszyscy wysiedli. Wszyscy oprócz Liama, który wjechał samochodem do garażu, w którym stały jeszcze dwa inne. Wziął moje walizki i torby chłopaków po czym udaliśmy się do domu.
-Wow.- powiedziałam gdy zobaczyłam jak wygląda dom chłopców od wewnątrz. -"Normalnie żyć nie umierać!"- pomyślałam.
-Podoba ci się?- zapytał Louis.
-Jasne! A gdzie mój pokój?- zaciekawiłam się.
-Chodź.- powiedział Niall i złapał mnie za rękę. Pociągną mnie za sobą aż na drugie piętro, przez caaały korytarz. Otworzył drzwi znajdujące się po lewej stronie. Prawie pusty pokój. Beżowe ściany, komoda, szafa, łóżko, burko. Nic więcej.
-Tu będę mieszkać przez kilka miesięcy?- zdziwiłam się.
-No... tak.
-Ale tu jest tak... pusto, a tam w kącie jest nie powiem co...- wymamrotałam niezadowolona.
-Twórczość Harry'ego, nie moja.- wytłumaczył.
-Ale...
-Przesunę komodę i już tego nie będzie.- powiedział blondyn. Wszedł do pokoju i zrobił to o czym wcześniej wspomniał. Dosunął komodę do ściany. 
-Ale będę mogła TO jakoś ładnie urządzić?- zapytałam z nadzieją.
-Tak, a masz rzeczy?
-Potrzebuję tylko lampek choinkowych w jednym kolorze, kilku srebrnych drutów i czarnej farby.- wyszczerzyłam się. 
-No to jutro ci to wszystko kupię.- powiedział i wniósł moje bagaże do pokoju. -A teraz idź spać. Łazienka jest tam.- wskazał na drzwi na przeciwko i wyszedł. Wyciągnęłam z jednej walizki piżamę. Poszłam się umyć. Wyszłam z łazienki, po czym wróciłam do tego ponurego pokoju. Położyłam się do łóżka i po kilku minutach zasnęłam.

-Harr. Może nie wszystko sobie tak wyobrażałam, ale będzie lepiej... na pewno. 


poniedziałek, 2 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 3

<18 lipca 2012 rok>

"Nie oceniaj książki po okładce. Ona może być brzydka i brudna, ale jej treść... co innego."

Otworzyłam oczy, przeciągnęłam się, w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mamy już nowy dzień. Przekręciłam się tak bardzo, że aż spadłam łóżka. Dopiero po tym małym wypadku się rozbudziłam. Przetarłam oczy i podeszłam do jednej z walizek. 
Galaxy... wow, impossible / Angel ♥♥
Wyciągnęłam mój zestaw Galaxy. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Weszłam do pomieszczenia, rozczesałam włosy, ubrałam się. Już po chwili byłam w kuchni. Przeszukałam wszystkie szafki.
-Yay! Są!- ucieszyłam się gdy zobaczyłam płatki. Wyciągnęłam miskę z szafki, mleko z lodówki i zalałam nim płatki. Zjadłam moje śniadanie z mgnieniu oka. 
Wstawiłam miskę do zmywarki. Poszłam do pokoju, usiadłam na kanapie. Zaczęłam czytać książkę. Dopiero po kilku minutach zobaczyłam zaspaną ciocię w piżamie. Zjadła coś na śniadanie i poszła się ubrać. Bez sensu przewracałam kartki. Nie chciało mi się już czytać, ale nie mogłam oderwać się od książki. Usłyszałam, że dzwoni telefon. Ciocia przybiegła i szybko go odebrała.
-Tak?... To świetnie kotku!... Yhym... Tak, już przyjechała... Pa, pa!- mówiła ciocia. Zastanawiałam się z kim rozmawia. Nie powiedziała mi, więc się nie dopytywałam. Dalej wertowałam kartki w książce. W końcu wstałam i udałam się do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Chwyciłam tableta, a chwilę później sprawdzałam wszystkie strony gdzie byłam zarejestrowana i nie tylko.
Odłożyłam urządzenie na bok. Zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy snu.

Obudził mnie dzwonek do drzwi, a potem usłyszałam śmiechy, wesołe głosy jakichś ludzi. Miałam wszystko w nosie. Chciałam spać. Przekręciłam się na bok i ponownie zamknęłam oczy. Leżałam przodem w kierunku drzwi. Nagle otworzyły się one z hukiem.
-Jak słodko wygląda gdy śpi.- usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Trochę się przestraszyłam.
-"Kto śmie mówić, że słodko wyglądam?"- pomyślałam, ale nie otworzyłam oczu. Poczułam jak łóżko ugina się pod ciężarem drugiej osoby. Przekręciłam się w drugą stronę.
-Harriet... śpisz?- usłyszałam głos cioci.
-Ygh... spałam.- odpowiedziałam oschle. Ciocia i chłopak zaśmiali się. Nie wiedziałam z czego rżą. Nawet nie widziałam kim był chłopak, który już od dłuższej chwili siedział koło mnie na łóżku. 
-Wstawaj!- powiedziała wesoło ciocia, a ja lekko uchyliłam powieki. Jednak po chwili otworzyłam je całkiem, obkręciłam się i spojrzałam na nią, i na chłopaka siedzącego koło mnie. Uśmiechnięty blondyn z pięknymi niebieskimi oczami. Moja nieśmiałość zwyciężyła. Znów obróciłam się do nich plecami. Zrozumiałam, że będą siedzieć w moim pokoju i się gapić dopóki nie wstanę. 
Ten fakt trzeba było wziąć pod uwagę. Powoli wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się i oparłam o ścianę. Spoglądałam na blondyna spoza kosmyków moich brązowo-blond włosów.
-Cześć.- powiedział uśmiechnięty.
-Hej...- wyjąkałam nieśmiało. Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja miałam wrażenie, że będzie się śmiał, sama nie wiem czemu.
-Jestem Niall. Chociaż teraz możesz mówić do mnie... bracie.- rzekł. 
-Harriet.- odpowiedziałam. Nie spytał jak mam na imię, ale ja tylko to potrafiłam z siebie wydusić. Niall zaśmiał się cicho. 
-Oh! Harriet, koniecznie musisz pokazać Niallowi swoje rysunki.- olśniło ciocię i odeszła. Zostałam w pokoju tylko z moim... jak mniemam bratem. Odeszłam od ściany. Dotarłam do biurka i chwyciłam kilka kartek leżących na nim.
-Zobacz.- podsunęłam mu wszystkie moje rysunki pod nos. Z zaciekawieniem przeglądał wszystkie moje prace. 
-To jest wspaniałe!- zachwycił się. 
-Dzięki...- powiedziałam cichutko. W pokoju nie było już nic słychać. Niall dalej przeglądał moje rysunki. 
-Jesteś gejem?- spytałam nagle. Chłopak popatrzał na mnie ze zdziwieniem. 
-A skąd takie pytanie?
-Nie wiem...- zawstydziłam się. Poczułam, że robię się czerwona.
-Więc nie... nie jestem.- spojrzał na mnie z wyrzutem. 
-"Hah! Już mam u niego minusowe punkty!"- zaśmiałam się w myślach. Nagle do pokoju wbiegł wysoki chłopak z ciemnobrązowymi lokami i wykrzyknął:
-Idziesz grubasie!?
-Nie jestem gruby idioto!- wykrzyknął mój "brat". Patrzałam ze zdziwieniem na obu chłopców. Loczek zaczął się na mnie gapić. 
-A to kto?- spytał po cichu. Ja tylko leciutko się uśmiechnęłam. 
-Moja siostrzyczka, Harriet.- przedstawił mnie blondyn. 
-Nie pamiętam żebyś miał siostrę...- powiedział niepewnie brunet. 
-Jestem adoptowana.- odpowiedziałam bez żadnych pytań. Chłopak stał się bardziej poważny. 
-No to... idziesz?- spytał nagle.
-Tak.- odpowiedział krótko mój brat i oboje wyszli. Stałam sama na środku swojego pokoju i parzyłam na drzwi z nadzieją, że ktoś wejdzie, i powie żebym z nim poszła. 
-Chodź Harriet!- usłyszałam głos mojego brata z korytarza. Jestem jasnowidzem. Wyszłam z pokoju, a potem powędrowałam z blondynem prosto do salonu. Gdy już tam byliśmy zobaczyłam (oprócz mojego brata) czterech chłopaków. 
-To jest Harry,- wskazał na pierwszego, -Louis,- na drugiego,- Liam,- trzeciego, -i Zayn.- skończył. -Należymy do jednego zespołu i jednocześnie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.- wytłumaczył. 
-Czeeeść!- powiedzieli chórem cała reszta chłopaków. 
-Niall, wytłumacz mi coś.
-What?
-Czemu tylko ja nie dowiedziałem się, że...
-Bo właśnie tak mnie słuchasz głupku.- rzucił Niall. Nawet nie wiedziałam o co chodzi, ale domyślam się, że właśnie o mnie.
-Eghem... Harriet... rozmawialiśmy z mamą. Bo widzisz, teraz mamy calutkie sześć miesięcy wolnego, a jako że jesteśmy teraz rodzeństwem... pomyślałem, że mogłabyś na ten czas zamieszkać u nas w domu, w Londynie żebyśmy mogli się lepiej poznać. Mama się zgadza i teraz tylko pozostało czekać na twoją decyzję.- powiedział poważnie, jednak z wielkim bananem na twarzy mój brat.
-Em... no okay.- odpowiedziałam. -"Tak! Zawsze chciałam mieszkać w Londynie, a mojego brata poznawać zamiaru w ogóle nie mam."- pomyślałam lekko się uśmiechając.
-No to spoko. Jutro po obiedzie wyjeżdżamy.- oznajmił Harry...? Tak, to Harry. Później poszłam do pokoju i rysowałam, ale od mojej pracy oderwała mnie ciocia, która powiedziała, że chłopcy oglądają film. Sam ten fakt mnie nie przekonał, ale jak powiedziała, że mają popcorn i ciasta to pobiegłam, bo uwielbiam ciastka. 
Potem zrobiło się ciemno. Udałam się do mojego pokoju po piżamę. Poszłam do łazienki, umyłam się, ubrałam i powróciłam do pokoju. Zgasiłam światło, po czym zapaliłam lampkę nocną. Wzięłam tableta. Zaczęłam przeglądać różne stronki. Nagle drzwi uchyliły się i zobaczyłam tam mojego brata.
-Śpisz?- spytał patrząc na mnie.
-Czy wyglądam jakbym spała?- zirytowałam się.
-Nie...- odpowiedział blondyn, a ja tylko się zaśmiałam. Chłopak wszedł do pokoju i usiadł obok mnie na łóżku. Cały czas był uśmiechnięty. Ma skurcz twarzy, czy co?
-Cieszysz się?- spytał.
-Z czego?- zdziwiłam się.
-No, że już jutro jedziemy.- wyjaśnił. Potakująco kiwnęłam głową. Niall pocałował mnie w policzek, a potem wyszedł. Pogładziłam ręką miejsce gdzie dotknęły mnie jego usta i leciutko się uśmiechnęłam. Może nie będzie tak źle? Nawet fajny on jest... przeżyję.
Odłożyłam tableta na biurko. Powróciłam do łóżka, przykryłam się kołdrą i zasnęłam. Śnił mi się wyjazd do Londynu. Było wspaniale! Ciekawe czy w realu też tak będzie?

-Harriet. Ah! Londyn to moje miasto! Tam zawsze chciałam mieszkać i teraz mam tą jedną, jedyną szansę! Jest świetnie.

piątek, 29 listopada 2013

ROZDZIAŁ 2

<17 lipca 2012 rok>

"Nic nigdy nie układa się po naszej myśli... wszystko nas zaskakuje."

Gdy się obudziłam zobaczyłam nie to co zazwyczaj - zakurzony, szary sufit - wręcz przeciwnie, biały sufit, a na sąsiedniej ścianie piękny obraz z panoramą Londynu. 
-Aooo!- ziewnęłam. Przeciągnęłam się niczym kot i mozolnie wstałam z łóżka. Byłam strasznie zaspana. Wychodząc z pokoju walnęłam o ścianę, ale natychmiastowo zorientowałam się gdzie jestem. Wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki... zaraz, ja przecież nie wiem gdzie łazienka! Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie.
-E... 11:23.- wymamrotałam i przetarłam oczy. Znów walnęłam w ścianę. Upadłam na podłogę. Na miejsce natychmiast przybiegła ciocia.
-Co się stało!?- przestraszyła się.
-Nic... po prostu uderzyłam w ścianę i się przewróciłam.- wyjaśniłam. Popatrzała na mnie dziwnie i odeszła. Poszłam za nią.
-Egh... gdzie łazienka?- zapytałam.
-Przecież wczoraj ci pokazałam. Inaczej byś się nie umyła.- zaśmiała się.
-Serio?- zdziwiłam się.
Chcesz umierać z zazdrości, na widok mojej osoby *O* / Angel ♥♥-Tak, drzwi po lewej.- wskazała na właściwe drzwi. Jeszcze raz przetarłam oczy. Podeszłam do drzwi. -Ah... no tak, przecież.- powiedziałam. Zrobiłam face palm'a po czym weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się i z powrotem ubrałam w piżamę. Powędrowałam do mojego pokoju i zabrałam ze sobą do łazienki czyste ubrania. Założyłam na siebie to co znalazłam w szafie. Wyglądałam pięknie w tych ubraniach i z rozpuszczonymi włosami. Aż chciałam rzygać tęczą.
-Śniadanie!- usłyszałam głos cioci. Wybiegłam z łazienki i jako pierwsza znalazłam się przy stole. 
-A co jest?- spytałam. Byłam strasznie głodna. 
-Jajecznica.- uśmiechnęła się kobieta podsuwając mi talerz pod nos. Wyglądało przepysznie. Od razu zabrałam się za jedzenie, tylko jeszcze wzięłam kilka kromek chleba. 
Po 3 minutach talerz był zupełnie czysty. 
-Dziękuję.- powiedziałam grzecznie uśmiechając się i odeszłam od stołu. 
-Dokładnie jak Niall.- zaśmiał się wujek. Potem jeszcze coś mówił, ale byłam zbyt daleko aby go usłyszeć. Poszłam do mojego pokoju, użyłam mojej niezawodnej maskary, wzięłam książkę i wróciłam do salonu. 
Usiadłam na kanapie. Wyjęłam zakładkę z książki. Moje oczy wędrowały po kolejnych linijkach, pochłaniając słowa. Co jakiś przewracałam kolejne strony. Gdy przeczytałam 8 rozdziałów odłożyłam pismo na bok i pogrążyłam się w myślach.
-Nudzisz się?- usłyszałam głos cioci.
-Nie... może trochę. Ale tylko troszeczkę.- zaśmiałam się. 
-Włącz sobie telewizję. Tam jest pilot.- powiedziała ciocia wskazując na pilota obok. Wzięłam go do ręki, a chwilę potem oglądałam bajki na kanale dla dzieci.
-Nie jesteś na to za duża?- spytał wujek, który właśnie wszedł do pokoju.
-Nigdy nie będę za duża na kreskówki.- odpowiedziałam. Oglądałam bajki z zaciekawieniem, ale potem mi się znudziło i poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam tableta. Zaczęłam przeglądać blogi i portale społeczne. Wyszukałam twittera pośród licznych zakładek. Zalogowałam się. Spojrzałam na wpisy osób, które obserwuję. Nic. Bida.
-Ale nudy....- jęknęłam. Zaczęło mi się na poważnie nudzić. Podeszłam do biurka. Wyciągnęłam z szuflady kilka kartek, wzięłam z kubełka ołówek i zaczęłam bazgrolić na kartce. Wyszedł mi jakiś prymitywny ludek. Dodałam mu kobiece zarysy, a potem piękne loki do ramion. Narysowałam kwieciste rurki, conversy i luźną koszulkę z flagą USA. Już po chwili na twarzy dziewczyny gościł słodki uśmieszek, duże błękitne oczy oraz zadarty nosek.
-Mój prymityw człowieka.- powiedziałam przypinając moje "dzieło" do tablicy korkowej naprzeciw mnie. Spojrzałam na dziewczynę pod innym kątem. Wyglądała prawie tak jak ja. Zdjęłam rysunek, wymazałam włosy i zrobiłam jej poczochraną prostą fryzurę, taką jaką mam ja. Pokolorowałam mój rysunek i stwierdziłam, że to idnetiko JA.
-Co poraniasz?- do pokoju weszła ciocia. Gdy zobaczyła mnie siedzącą przy biurku i gryzmolocą po kartce od razu podeszła żeby zobaczyć jakie gówno mam na kartce. 
-Jakie to piękne!- zachwyciła się.
-Nie...- zarumieniłam się. Podrapałam się po głowie i spojrzałam na rysunek.
-Kto to?
-Ja...- odpowiedziałam cichutko, a ciocia spojrzała na mnie i jeszcze raz na rysunek. Uśmiechnęła się. Zrozumiałam, że jej się podoba.
-A możesz narysować mnie?- spytała zaciekawiona.
-Pewnie.- odpowiedziałam, po czym zrobiłam wstępny szkic. Wymazałam kilka rzeczy i poprawiłam detale. Narysowałam wszystkie elementy na twarzy, pokolorowałam i gotowe. 
-Skończyłam.- powiedziałam wręczając jej kartkę z rysunkiem oraz moim podpisem "Harr ♥". Ciocia pobiegła pokazać moje "wypociny" wujkowi. Do końca dnia rysowałam wszystko co tylko dopadł mój wzrok - ptaki za oknem, kwiaty, drzewa, wujka... wszystko!
-Chodź na obiad!- zawołała mnie ciocia. Oczywiście posłusznie przybiegłam. Zjadłam ze smakiem to co miałam na talerzu. Cokolwiek to było, smakowało mi, więc poprosiłam o dokładkę.
Potem usłyszałam pukanie do drzwi. Wyjrzałam przez okno. Stał tam młody mężczyzna. Szeroko uśmiechnięty. To pewnie... em... Greg? Tak się domyślam. I rzeczywiście. Gdy ciocia otworzyła drzwi usłyszałam jego imię. 
Siedziałam sobie cichutko za ścianą i miałam maleńką nadzieję, że zostawią mnie w spokoju.
-Harriet!- usłyszałam po chwili. Wyszłam zza ściany. Na korytarzu stał Greg.
-Greg. To Harriet. Harriet. To Greg. Poznajcie się.- powiedziała ciocia. Powróciła do swoich zajęć w kuchni, ale po chwili usłyszałam jej głos:
-Harriet! Koniecznie pokaż Gregowi twoje rysunki!- no i poszłam z nim do mojego pokoju. Chwyciłam wszystkie rysunki i zaczęłam mu je po kolei pokazywać. Uśmiechnął się gdy zobaczył rysunek mnie, wujka i cioci. 
-Pięknie rysujesz.- powiedział nagle.
-Dziękuję...- zawstydziłam się. Potem postanowiliśmy się nawzajem poznać, więc zapytałam go:
-Chcesz żebym cię narysowała?
-Jasne!- odpowiedział uśmiechając się. Podczas rysowania będę mogła go zapytać o kilka różnych rzeczy. To mój najlepszy sposób na poznanie kogoś. 
Chwyciłam szkicownik, ołówek, gumkę i zaczęłam rysować. Po skończonej pracy ( i lepszym poznaniu się) pokazałam mu moje dzieło, a potem zwyczajnie poszłam spać. Długo kręciłam się w łóżku nie mogąc zasnąć, ale w końcu się udało.

- Harriet. Jak ja się cieszę, że mam teraz taką wspaniałą rodzinę!

*Wiem, że ten rozdział jest krótszy, ale to się więcej nie powtórzy. =3


czwartek, 28 listopada 2013

ROZDZIAŁ I

<16 lipca 2012 rok>

"Każdy ma tą swoją jedną, jedyną szansę..."

Jak zwykle... zadzwonił budzik. Wyłączyłam go i dalej poszłam spać. Słyszałam jak inne dziewczyny się koło mnie kręcą. W sumie to w ogóle nie próbowały mnie obudzić. W końcu wyszły i zeszły na dół na śniadanie. Zostałam sama w pokoju. Było cicho i cudownie. Takie warunki do spania to ja rozumiem. Jednak moje szczęście nie trwało długo... Do pokoju wbiegła rozzłoszczona panna Jackie. Jest właścicielką Domu Dziewcząt panny Jackie i to ona nam rozkazuje. Zawsze ta sama śpiewka, ale dzisiaj było gorzej. 
-Panienko Harriet masz przechlapane!- usłyszałam jak krzyczy do mnie z daleka. Nawet nie raczyłam otworzyć oczu. Dalej próbowałam zasnąć.
-To już 4 raz w tym tygodniu! Jeśli dalej masz zamiar nie przychodzić na śniadania to czeka cię cały tydzień w Pokoju Płaczu!- tak nazwała pokój gdzie mamy przemyśleć swoje zachowanie i czasami zamyka jedną z nas tam na godzinę tylko z butelką wody, ale mnie traktuje o wiele bardziej surowo. Raz już mnie zamknęła na tydzień. Miałam tylko kilka butelek wody i dostawałam jedynie obiad. -Masz natychmiast się ubrać i iść na śniadanie!- denerwowała się. 
-Czy nie mogę pospać jeszcze chwilkę?- spytałam błagalnym głosem. Po prostu wyobrażałam sobie jak z uszu panny Jackie leci dym, a ona cała robi się czerwona jak burak. 
-Nie denerwuj mnie dziewczyno! Daje ci 10 minut na wyszykowanie się, bo inaczej nie dostaniesz nic do jedzenia przez cały dzień!- krzyczała dalej.
-No dobrze, dobrze. Już idę.- wymamrotałam i otworzyłam oczy. Cały obraz był zamazany, a mimo to dokładnie rozpoznałam godzinę na zegarku, który wisiał na ścianie. Dokładnie 8:00 czyli godzina o której jemy śniadanie, potem chodzimy sprzedawać ciastka, mamy czas wolny, obiad, idziemy sprzątać ulice na "ochotniczki" lub do Domu Opieki Społecznej i pomagamy ludziom słabym i schorowanym albo bezdomnym. Dopiero po tym wszystkim mamy czas dla siebie, potem kolacja. O 20:00 jest cisza nocna, więc musimy iść spać, ale ja często czekam aż panna Jackie sprawdzi wszystkie pokoje i już sobie pójdzie. Wtedy biorę jakąś książkę i czytam. 
-Na pewno muszę iść?- spytałam zanim panna Jackie wyszła z pokoju. Nie odpowiedziała nic. Tylko rzuciła mi karcące spojrzenie. Zostało mi osiem minut. Szybko się przebrałam, uczesałam włosy i zeszłam na śniadanie. 
-Masz szczęście, dzisiaj naleśniki.- uśmiechnęła się do mnie jedna z dziewczyn. Usiadłam na moim miejscu i zaczęłam jeść. Zanim zaczęłam pochłaniać drugiego naleśnika polałam go sosem toffi. Był taki pyszny, że chciałam więcej, ale czas na jedzenie minął. 
-Ubierać się i iść sprzedawać ciasteczka. Dzisiaj ma być lepiej, rozumiemy się?- powiedziała groźne panna Jackie, a my posłusznie kiwnęłyśmy głowami. Dobrałyśmy się w trójki tak jak zawsze. Ja z Lily i Sarą. Wzięłyśmy mnóstwo pudełek z ciastkami i wyszłyśmy. 
-Idziemy na..?- spytałam.
-Na Northwest.- oznajmiła Lily. 
-Ale to tak daleko...- jęknęłam. Sara wywróciła oczami. Już po chwili byłyśmy w drodze. Otworzyłam jedno z pudełek. Zaczęłam wyjadać ciastka z czekoladą. 
-Harr!- krzyknęła rozzłoszczona Lily gdy zobaczyła, że pięciu pudełek już nie ma. 
-Mam branie na ciastka z czekoladą.- zaśmiałam się, a dziewczyny popatrzały na mnie z politowaniem.
-Jeżeli Jackie się dowie to dostaniemy opieprz!- wykrzyknęła Lily. Spuściłam głowę. Dziewczyny nie odzywały się do mnie przez całą dalszą drogę. Sprzedałyśmy większość ciastek. 
-Za 20 minut musimy być na miejscu.- zauważyłam.
-No to szybko!- krzyknęła Sara i zaczęłyśmy biec do budynku. Sprzedałyśmy jeszcze dwa pudełka ciastek. Wróciłyśmy do Domu Dziewcząt panny Jackie. Podeszłyśmy do jej biurka.
-I jak dziewczęta? Harriet?- użyła nacisku wypowiadając moje imię.
-Sprzedałyśmy 12 pudełek z czekoladą, 7 paczek Delicji i 15 miętusków.- pochwaliła się Lily. Panna Jackie uśmiechnęła się wrednie.
-Lepiej niż w zeszłym tygodniu. Mam nadzieję, że takie wyniki będą się utrzymywały.- dziewczęta (oprócz mnie) uśmiechnęły się. -A teraz przygotujcie się, za 5 minut obiad.- dodała. Poszłyśmy do swoich pokoi. 
Powoli otworzyłam drzwi. Spojrzałam na dziewczyny, które siedziały obok siebie i plotkowały. Gdy weszłam odsunęły się od siebie i dziwnie na mnie popatrzały. Usiadłam na łóżku. Spojrzałam za okno. Posiedziałam tak chwilę, wstałam i spięłam włosy w koczek. 
-Dziewczęta!- usłyszałam głos pani Jackie. Łącznie z dzwonkiem. To oznaczało, że mamy zejść na obiad. Odeszłam od kosmetyczki. Zbiegłam po schodach, ponieważ pokój, w którym mieszkałam znajdował się na pierwszym piętrze.
-Szybciej!- ponaglała nas kobieta. Czasami miałam jej po prostu dość. Jednak musiałam się słuchać. Posłusznie usiadłam na swoim miejscu. Pani sprawdziła obecność i zaczęłyśmy jeść. 
-Fuj...- jęknęłam. Kilka dziewczyn skarciło mnie spojrzeniem, więc już się więcej nie odzywałam. W pośpiechu zjadłam czerwono-różową papkę z buraków na talerzu, ziemniaki i udko z kurczaka. Odsunęłam talerz.
-Dziękuję.- powiedziałam grzecznie się uśmiechając i odeszłam od stołu.
-Świetnie Harriet. Teraz masz chwilę czasu na odpoczynek, a potem posprzątaj cały budynek.- powiedziała złowieszczo się uśmiechając panna Jackie. Wywróciłam oczami. Wbiegłam po schodach na górę, a następnie powędrowałam do (między innymi) mojego pokoju. Rozczesałam włosy, przebrałam się w stare, znoszone ubrania i zawiązałam bandankę na głowie. Udałam się do schowka na miotły, szmatki itp. Wzięłam miotłę, szufelkę i zmiotkę, i zaczęłam zamiatać cały budynek. Wymiotłam kurze z pod stołów, z kątów i tak dalej. 
Poszłam po szmatkę oraz różne płyny. Zaczęłam ścierać kurze z parapetów. Gdy w końcu cały budynek był czysty spojrzałam na zegarek.
-Dopiero szesnasta!? Sprzątałam tylko dwie godziny!? Jak to możliwe!?- nie mogłam uwierzyć. Poszłam do pokoju, przebrałam się i usiadłam pod oknem. Ponieważ moje łóżko znajdowało się właśnie tam, mogłam się wygodnie ulokować. 
-Hm... znowu ktoś idzie. Ciekawe, która z nas będzie miała takie szczęście.- głośno myślałam.
-Nie my.- zepsuła moje marzenia Lily. -Ludzie adoptują małe dziewczynki takie jak Nancy czy Suzy. Nie nas.- dodała ponuro. Właśnie wtedy usłyszałam to... To na co czekałam tak długo.
-Harriet! Proszę, zejdź tu do mnie!- krzyknęła panna Jackie. Szybko przebrałam koszulkę na ładną bluzkę z flagą Irlandii i stare, wytarte jeansy na miętowe rurki. Wyszłam z pokoju, zbiegłam po schodach na parter i już po chwili byłam na miejscu, w holu, gdzie znajdowało się biurko panny Jackie. To właśnie tam odbywały się wszystkie adopcje.
-Dzień dobry.- przywitałam się z uroczym małżeństwem stojącym przed biurkiem.
-Dzień dobry.- odpowiedzieli jednocześnie.
-Skarbie... to państwo Horan. Chcą cię adoptować.- oznajmiła panna Jackie. Uśmiechnęłam się szeroko. Miałam ochotę rzucić się jej na szyję. Mimo wszystko nie zrobiłam tego, bo byłam zbyt dobrze wychowana przez nią samą. Znaczy... potrafię zachowywać się jak menel albo niedorozwój i być pyskatą dupą, ale nie przy niej.
No więc pobiegłam się spakować, a małżeństwo podpisywało jakieś papiery. Gdy szczęśliwa wbiegłam do pokoju Lily spojrzała na mnie jak na wariatkę. 
-Ha, ha, ha!- zaśmiałam się jej prosto w twarz. Ona tylko zrobiła zkwaszoną minę, a ja nic już więcej nie mówiłam, tylko się spakowałam (łącznie z moim tabletem,którego kupiłam za uzbierane pieniądze) i wybiegłam s pokoju.
-Gotowa?- spytała pani Horan, a ja przytakująco kiwnęłam głową. Wskazałam na dwie różowe walizki. Wyszliśmy z budynku. Ponieważ już nigdy więcej tam nie wrócę... pokazałam język pannie Jackie. Wsiadłam do samochodu państwa Horan'ów i odjechaliśmy.
Co chwilę coś do mnie gadali, ale słuchałam tylko pojedynczych słów. W końcu pani Horan sprowadziła mnie na ziemię zdaniem:
-Mów mi po prostu ciociu chyba, że wolisz mamo.- i uśmiechnęła się szeroko.
-Em... chyba na razie poprzestanę na ciociu.- powiedziałam. Pani Horan, czy też może bardziej CIOCIA posłała mi szczery uśmiech. 
-Ah, chciałam ci jeszcze tylko powiedzieć, że masz dwóch braci!- powiedziała nagle wesoło. DWÓCH BRACI!? To po gówno oni mnie adoptowali!? No... może chcą mieć córkę, ale nie ten teges... nie wiem i szczerze, mam to w dupie, ważne, że w końcu spełniło się moje marzenie!
-Jeden ma na imię Greg, jest najstarszy i nie mieszka już z nami, a Niall należy do zespołu i mieszka w Londynie. Czasami nas odwiedza.
-"Ah... to dlatego mnie zaadoptowali. Brak dzieci w domu... nieźle. Mają u mnie bonusowe punkty."- pomyślałam po czym szeroko się uśmiechnęłam i oddałam marzeniom.

Zanim się spostrzegłam byliśmy na miejscu. Samochód stanął przed ślicznym domem z niemałym ogrodem na tyłach. 
-Wysiadamy!- wykrzyknęła radośnie ciocia. Wysiadłam z samochodu, zabrałam moje walizki i powędrowałam za nimi do domu. Weszliśmy i wtedy zobaczyłam piękne kolory ścian no i tak dalej... ciocia pokazała mi mój pokój. Na razie nie rozpakowywałam rzeczy, bo było już trochę późno. Byłam zmęczona, więc poszłam się myć i spać.

- Harriet, cudowny dzień na zostanie adoptowaną, nieprawdaż? Dobranoc mój kochany dzienniczku. ♥